top of page

„Ziemia przeklęta” Phillip Lewis


Długo się zastanawiałam jak opowiedzieć o tej książce, nie odbierając żadnej esencji ze słów, które w niej padły. Właściwie to chciałam Cię ostrzec: to jedna z tych książek, które rozszarpują serce, mielą je i wypluwają resztki, które z niego pozostały. Twoja w tym głowa, aby je na nowo poskładać. Zaznaczam na NOWO, bo nic już nigdy nie będzie takie samo. Możesz się łudzić do ostatnich stron, a potem i tak zdusi Cię rzeczywistość. To nie zabawa, to prawdziwe życie, Czytelniku. Mimo że mówimy tutaj o książce.

Może to złe, co zrobię, ale muszę to powiedzieć.

Kiedy myślę o książce Ziemia przeklęta przed moimi oczami pojawia się chłopiec, który stoi przed wysoką biblioteczką i z wyraźnym trudem sięga po książkę, która zdaje się być poza jego zasięgiem. W pokoju panuje półmrok i mogłoby się wydawać, że to w istocie królestwo ciszy, ale to nie ta historia. W tle skrzypi Vial… Tak, w głowie tli mi się obraz okładki mojej ukochanej książki Wyznaję Jauma Cabré. I powtórzę to jeszcze raz – może to złe, co zrobię, ale muszę to powiedzieć: tak bardzo te dwie książki się dopełniają i jednocześnie tak wyraźnie przypominają o sobie. Gdybym przeczytała po raz kolejny Wyznaję, moje serce domagałoby się Ziemi przeklętej i odwrotnie. I nie wiem czy powodem tego jest to, że obydwie powieści skradły mi serce, zmieniając bieg mojego życia bezpowrotnie czy zwyczajnie mają ze sobą więcej wspólnego tak, nazwijmy to, literacko.

W każdej z nich potykamy się o wątek trudnego dzieciństwa, uściślając – trudnej relacji między ojcem, a synem. Temat rzeka, temat chorobliwie trudny, niemal brutalny można by rzec, gdyż tak trudno znieść to cierpkie tłumienie emocji, tak bardzo charakterystyczne dla mężczyzn. I tak otacza nas cisza i spokój, a w sercu łomot. Aż chce się krzyczeć, ale potem przychodzi kropka i wszystko znika.

Absolutnie nie sugeruję, że występujący w roli debiutanta Phillip Lewis chociażby inspirował się powieścią Jauma Cabré, bo tego nie wiem, ale trzeba przyznać, że ci dwaj mają dużo do powiedzenia światu. Historie oczywiście rozbiegają się: Lewis snuje się wokół tematu literatury oraz niemocy pisarza, którym dzielnie chciał stać się jego ojciec, a Cabré oscyluje wokół muzyki, która jest nią do bólu przesiąknięta i nasycona zatwardziałością ojca.

Ziemia przeklęta nie kusi opisem, wręcz zniechęca, spłyca to, wszystko co dojrzałam w jej wnętrzu, ale widzę to dopiero teraz. Nie opowiem nic o fabule, nie tym razem. Wszystkie te wydarzenia są zaledwie tłem tego, co się dzieję w umysłach bohaterów. Uważam, że należy przeżyć to samemu, czytając między wierszami.

Zdarzyło mi się zetknąć z opiniami nieco ujmującym wysokiej wartości zakończeniu powieści. W istocie, w obliczu takiego nagromadzenia emocji, ostatnie strony mogą nieco obniżać ich amplitudę. Ale patrząc na całe lico powieści, odnoszę wrażenie, że pozostawiają w niepewności, a ostatnie zdanie zrywa z nóg, dlatego twierdzę, że mnie ono porwało.

Nie mam pojęcia jakimi słowami zakończyć moją myśl, obawiam się, że zabrakło mi słów. Chyba zrobi to za mnie Phillip Lewis. Dlatego też zacytuję fragment, który najtrafniej określa klimat panujący w Ziemi przeklętej, jednocześnie ukazując niezwykłą moc językową autora:

 

Jest smutek w Old Buckram. Bezbarwność, która żyje w dalekich północno-zachodnich górach. Jest bezruch, jakiego nie doznałem w żadnym miejscu na świecie. Zawsze tam jest, czając się tuż za fasadą zgiełku i tumultu dnia. A jednak bezruch ten nie niesie ze sobą pocieszenia. Nie jest to senny spokój, który ogarnia świat, gdy ziemia odwraca się od słońca i wszystko, co żywe, znajduje schronienie i ciepło, i sen. Nie, to jest bezruch niepokoju. Przerażająca cisza nicości i samotności. (…)

Jesteś sam w tym miejscu. Każdy, kto przeżył tu więcej niż jedną zimę, wie o tym aż za dobrze. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle tu wróciłem. Chyba człowiek nigdy nie może tak do końca opuścić danego miejsca.

 

Z rozdartym sercem, polecam.

Madame Booklet

Ziemia przeklęta

(The Barrowfields)

Phillip Lewis

Tłumaczenie: Ewa Kleszcz

Projekt okładki: Wojtek Świerdzewski

Wydawnictwo Prószyński i S-ka

488 stron

Data wydania: 9 stycznia 2018

Nie ma jeszcze tagów.
bottom of page