top of page

„Manipulantka” Isabel Ashdown

Kiedy Czytelnik sięga po książkę, robi to z nadzieją, że oto ma przed sobą ostateczną wizję autora; dopieszczoną i dopracowaną, wartą każdego grosza. Nie oszukujmy się, nad wydaniem książki pracuje wiele osób i trudno uwierzyć, że coś mogłoby pójść nie tak jak planowano. Mimo to, jesteśmy tylko ludźmi i takie sytuacje się zdarzają. I ja to rozumiem. Jednak z książką Manipulantka Isabel Ashdown jest inaczej.

Gdyby Czytelnik rozpoczął czytanie tej książki od Podziękowań, od razu nasunąłby się wniosek, iż może się spodziewać książki niedopracowanej:

 

I jeszcze drobna techniczna uwaga; w trakcie poszukiwania informacji z zakresu medycyny, policyjnych procedur i topografii miejsc, gdzie rozgrywała się akcja, mogło dojść do błędów. Zapewne przydarzyły się również pewne nieścisłości czy przeinaczenia. Biorę za nie wszystkie odpowiedzialność z nadzieją, że zostanę rozgrzeszona w imię dobrej beletrystyki.

Isabel Ashdown, 2017.

 

Osobiście, gdybym przeczytała ten fragment jako pierwszy, od razu odłożyłabym książkę w kąt, bo wolę przeczytać coś, co nie wprawi mnie w rozczarowanie. Po za tym, jeżeli ktoś pisze, że mogą pojawić się błędy, prawdopodobnie to się zdarzy. I w tym przypadku tak też się stało.

Oczywiście nie zaglądam od razu do podziękowań, bo któż od tego zaczyna? Wolę raczej kończyć nimi powieść, co wydaje mi się rozsądne i logiczne, skoro znajdują się na ostatnich stronach, ale okazuje się, że czasem warto nie kierować się logiką i tym sposobem oszczędzić nieco niepotrzebnych wrażeń. Ogólnie, mówiąc nie byłam przygotowana na te nieścisłości, o których za moment napiszę.

Autorka nie jest zbyt odkrywcza, jeżeli chodzi o wątek powieści, bo mamy do czynienia z momentem zaginięcia, w tym przypadku rocznego dziecka i oczywiście wszystko kręci się wokół poszukiwań. Ciekawiej robi się w chwili, gdy poznajemy dość burzliwą historię dwóch sióstr, które to spotykają się po latach rozłąki. Do tego przeszłość męża jednej z nich, ciąży na całej historii i momentami mocno ją komplikuje.

Isabel Ashdown w głównej mierze skupia się na psychologicznej sylwetce bohaterów, a sprzyja temu narracja z perspektywy sióstr (i nie tylko), co z jednej strony pozwala na szerszą obserwację otoczenia, a z drugiej wprowadza nie lada zamieszanie, które intryguje. Wszystkie wątki mieszają się ze sobą, Czytelnik lawiruje pomiędzy tym, co było, a co jest teraz. Mnóstwo tajemnic, niepewności, kłamstw i jakoś się historia toczy.

Jakoś.

Kuleje ona w tych nieścisłościach, o których wybaczenie prosi Czytelnika autorka. Zatem rozgrzeszam z błędów dotyczących medycyny, policyjnych procedur i topografii miejsc, bo sama nie mam o nich zielonego pojęcia, dlatego też nie zwróciły mojej uwagi. Kiedy jednak dostrzegam błędy w fabule, którą autorka gmatwa tak bardzo, że sama nie potrafi się w niej odnaleźć, to nawet imię dobrej beletrystyki tutaj nie pomoże. To psuje wszystko, absolutnie wszystko. W takim momencie przestaję wierzyć w bohaterów, którzy zdają się mieć rozdwojenie jaźni, dając jasno do zrozumienia, że pani pisarz nie jest w stanie utrzymać ich charakterów w ryzach. Gdy czytam, że jedna z bohaterek nie radzi sobie z nadmiarem emocji, a raczej ten nadmiar sama produkuje, przez co przypomina tykającą bombę, a potem przez kilkaset stron widzę osobę, która jest spokojna, apatyczna i jedynie wzburzona targającą nią tragedią, którą doświadcza jako matka i co więcej świetnie radzi sobie z tłumieniem emocji, to nie wiem co mam myśleć.

Można wytłumaczyć to tym, że autorka próbowała przedstawić tę bohaterkę jako manipulującą wszystkimi i wszystkim dookoła, ale chyba nie do końca jej to wyszło. W powieści nie brakuje kobiet, które łatwo wpisać w ten schemat i tak do końca nie wiem, kto jest tytułową manipulantką. Nikt nie jest tu bez winy, wszyscy kłamią, udają kogoś, kim nie są, ale czasami zakrawa to pod jakiś melodramat i zamiast wzruszać, to bawi do łez. I wciąga, bez wątpienia wciąga. Ta książka bywa tak bardzo abstrakcyjna, że aż trudno się oderwać.

Nie rozumiem jednak tej jednoczesnej miłości i nienawiści sióstr, tego głosu macierzyństwa i obojętności wobec dziecka, tego małżeństwa, które jest, ale jakby go nie było, tej zazdrości i grzechów wynikających z zemsty. Trochę tego za dużo. Mam wrażenie, że autorka uderzała co chwilę w najmroczniejsze zakamarki duszy człowieka, które skumulowała w kilku bohaterach. I przyznam, że byłoby mi naprawdę dziwnie z myślą, że tacy ludzie istnieją.

Gdyby jednak ktoś zapytał mnie czy warto przeczytać tę książkę, odpowiedziałabym: TAK, ale tylko wtedy, gdy zaczniesz czytać od Podziękowań, wtedy będziesz miał pewność na co się porywasz. Z taką myślą w nich zawartą, łatwiej jest znieść te drobne, jak mogłoby się wydawać, błędy. W innym przypadku mogą wzbudzić irytację. A przecież każdy czyta dla przyjemności.

Madame Booklet

Manipulantka

(Little Sister)

Isabel Ashdown

Wydawnictwo Świat Książki

304 strony

Data wydania: 31 stycznia 2018

Nie ma jeszcze tagów.
bottom of page