top of page

„Wieża” Daniel O’Malley


Istnieją książki dziwne i dziwniejsze; te, które zadziwiają swoja treścią, jak i te, które burzą wszelki ład i rodzą umysłowy chaos, zmieniając spojrzenie na współczesną literaturę.

Z pewnością Wieża Daniela O’Malleya zalicza się właśnie do tych dziwniejszych, sprawiając bardzo dobre wrażenie swoją oryginalnością jak i niewiarygodną fabułą. Jak się okazuje nadal można zaskakiwać. Choć nie zawsze pozytywnie.

Autor opowiada historię Myfanwy Thomas, która tak naprawdę nią nie jest – jej oczami patrzy już inna osoba. Kim jest? Nawet ona nie ma pojęcia.

Pierwszy widok w nowym ciele nie zachwyca: wokół niej pełno martwych ciał, a list znaleziony w kieszeni budzi kolejne obawy.

Jej życie zależy od wyboru jednej z dwóch walizek. Jedna z nich daje możliwość zaistnienia w nowym ciele jako nowa osoba, a druga pozwala przejąć ciężar i wszelkie niebezpieczeństwa związane z ciałem dawnej Myfanwy Thomas.

Wybór wydaje się prosty, a jednak wcale taki nie jest.

Cokolwiek należałoby wybrać lawina zdarzeń już ruszyła…

Brzmi zagadkowo? I tak być powinno!

Autor bawi się gatunkami: trochę powiewa tu grozą, co chwila pojawiają się paranoramalne zjawiska, a wszystko dzieje się wśród współczesnych brytyjskich murów. I trzeba przyznać: dużo się dzieje.

Plątanina myśli towarzyszy każdemu przeczytanemu zdaniu i nie można się z niej wyrwać – tak trudno jest przestać czytać.

W moim odczuciu książka została napisana półżartem, półserio.

Chociaż z tym żartem to bywało różnie, ponieważ nie brakowało wybornych sucharów, które miejscami zakrawały o żenadę. I chyba to ona najbardziej mnie bawiła.

Najmocniej zapadła mi w głowie rozmowa głównej bohaterki z bliźniakami – potencjalnymi wrogami, którzy w pewnym momencie wykazują zbytnie zainteresowanie jej zmianą osobowości, toteż wprowadza to bohaterkę w przerażenie i aby zmienić temat rozmowy informuje ich o swojej wizycie u ginekologa(?!), mówiąc coś tak absurdalnego: Żeby sprawdzić co z moją pochwą, a na deser dorzuca: I… jest na swoim miejscu. Wszystko z nią w porządku.

He he. Litości.

I tego typu żarty przewijają się przez powieść regularnie, toteż wrażeń mi nie brakowało.

To takie dziwne i jednocześnie zabawne. I taka właśnie jest ta książka.

Nieco absurdalna.

Nie da się ukryć, że jest to publikacja, która długo pozostaje w pamięci. Nie tylko dzięki nietypowym zjawiskom i mocom bohaterów, ale również za sprawą narracji. W tym samym czasie poznajemy historię nowej Myfanwy, ale również dawnej Thomas, która to przed swoim zniknięciem napisała listy do nowej właścicielki jej ciała. Miejscami są bardzo rzeczowe, ale wnoszą wiele do powieści: pozwalają zrozumieć ten ukryty przed społeczeństwem świat potworów i ich niszczycieli, a także ukazują postać dawnej Myfanwy.

Podobała mi się prostota słów autora i zamysł powieści, która może nie wyrwała mnie z mojego letargu czytelniczego, ale nie pozwoliła też się nudzić.

To, co najbardziej mnie irytowało (poza żenującymi żartami) były niewątpliwie literówki w tekście, które naprawdę zakłócały czytanie i często zmieniały sens zdań. Nie było łatwo przez to przebrnąć. I co najgorsze – nie opuściły mnie do ostatnich stron.

Wieża to powieść, której można się bać, trochę się z niej pośmiać (bez przesady) i nieco pozachwycać.

Jest dobrze, nie jest wspaniale, ale warto poczytać, żeby złapać oddech od tego literackiego pospólstwa.

Madame Booklet

Wieża

Daniel O’Malley

Cykl: Archiwum Checquy

Tom 1

Wydawnictwo Papierowy Księżyc

Tłumaczenie: Iga Wiśniewska

Opracowanie okładki: Krzysztof Krawiec

550 stron

Data wydania: 29 listopada 2017

Nie ma jeszcze tagów.
bottom of page